dzisiaj będzie trochę zbiorczy post :) Przedstawię wam moje ostatnie zużycia i ulubieńców :)
Zacznijmy od zużyć. Oto całe zbiorowisko:
Tym razem jest ich o wiele mniej niż w poprzednich miesiącach :)
- L'Occitane krem do rąk z serii Shea - Recenzowałam już go, ale :) Mała tubeczka okazała się niezwykle poręczna. Niestety krem na długo nie nawilżał - nakładałam go dość często na ręce.
- L'Occitane balsam z serii Shea - Też miał swoją recenzję. Zapach boski, z tego co pamiętam tworzył powłokę, która rano się zmywała ze skóry :)
- Alterra Glanz-Spoelung Aprikose und Weizen - konsystencja kremowa, wyrazisty mocny zapach, taka lźejsza odżywka :) Zużywał się i zużywał - moim włosom nie dawał super odżywienia.
- Pinio płyn do rozczesywania włosów suchych i mokrych - całkiem fajna rzecz z Biedronki. Tak jak poprzednika miałam go bardzo długo. Może dlatego, że na początku zgubił mi się "psikacz" i zastąpiłam go takim z wody toaletowej :) Rzeczywiście pomagał rozczesywać. Nie porównywałam składu, ale ze względu na opakowanie i informację o pozytywnej opini Instytutu Pomnik Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, myślę, że jest to ten produkt: KLIK
- Garnier mineral BIO - kokosowy dezodorant. Fajny jest :) Zapach mimo, że intensywny to po pewnym czasie się do niego przyzwyczaja i się go nie czuje.
- Dove mini żel do mycia - nie wiem czemu, ale dla mnie wszelkie produkty Dove w żelach są ciężko zmywalne :) Chciałam go zużyć, ale wywaliłam dość dużo, jakoś sobie nie przypadliśmy do gustu. Mimo to, myślę, że może jeszcze kiedyś go kupię.
No i to byłoby wszytko :) Niewiele tego, ale jakoś tak wyszło. W lipcu też nie oczekuję spektakularnych zużyć :)
Przejdźmy teraz do czerwcowych ulubieńców. Ich też jakoś niewiele :)
Na początek zestaw masło do ciała i krem na noc :)
- Sephora Baume Corps body butter chocolate tofee - kupiony na sephorowej wyprzedaży starej serii kąpielowej pielęgnacji. Trochę mnie dziwi, że z jednej strony opakowania pisze "masło" a z drugiej balsam do ciała. Produkt spokojnie zakwalifikowałabym do półki "SPA". Słodki czekoladowy zapach z nutką mniej czekoladowe słodyczy toffi naprawdę pozwala się odprężyć na koniec męczącego dnia. Nieco barwi skórę, ale jest to raczej efekt chwilowy - tylko po użyciu a przed zmyciem :) Konsystencja zdecydowanie jak masło, chociaż jak się pozostawi produkt w pionie to potrafi zmienić swój kształt :) Widziałam nową szatę produktów i zdecydowanie wolę starą :)
- Rival de Loop Hydro Nachtcreme -zielona odświeżająca żelka :) Konsystencją bardzo mi przypomina różową galaretkę z Clinique. Bardzo lubię ten produkt, ma dość dużo składników odżywczych, jest naprawdę tani i zdecydowanie wart swojej ceny. To był pierwszy produkt, który zakupiłam w celu odżywienia mojej cery :) Obecnie stosuję bardziej jako serum na noc pod krem z AA natura. Zawiera m.in retinol, różne olejki, ekstrakty. Nie zawiera silikonów, parabenów, ph zgodne ze skórą
A tutaj zdjątko środka tych cudowności:
:D
Skoro już patrzymy na kolorki czas na kolejnych ulubieńców. Tym razem kolorówka!
Miyo mini drops - naprawdę bardzo fajne lakiery :) Ten po lewej to piękne ecru z maleńkimi, ciężkimi do zauważenia nawet z bliska drobinkami. Czerwony to naprawdę przyjemny ciepły odcień koralu. Nie zawiera drobinek. Lakier koralowy kryje bardzo dobrze już od pierwszej warstwy - ja stosuję dwie dla wyrównania koloru. Ecru niestety wymagał trzech warstw i również był nieco przejrzysty. Natomiast jeśli chodzi o trwałość - kocham je :D Ecru (3 warstwy) wytrzymał około 4 dni bez odpryśnięć, ścierania. Bardzo mi się to podoba, ponieważ mało który lakier wytrzymuje 2 dni. Nie lubię baz, ponieważ jedną z Inglota już sobie zniszczyłam paznokcie. Trwałość koralowego nieco gorsza, podejrzewam, że jest to wynik dwóch warstw - na nogach wytrzymał mi spokojnie ponad tydzień bez ścierania się, odpryskiwania. :)
Rzut oka na numerki lakierów:
Niestety Ecru miał napisane MIYO mini drops mix - czyli nie ma stałego swojego numerka. Koralowy to natomiast YABADABADOO! Nazwa iście przypomina nazwy lakierów z Essence czy Catrice ;) Bardzo kreatywna.
A! Zapomniałabym chyba najważniejszego - 7ml lakieru kosztuje 3,5zł! Za taką jakość cena naprawdę jest niewielka.
Mam nadzieję, że któryś z ulubieńców spodoba się również wam :)
Na deserek kuferek w którym przechowuję moje lakiery:
Niewiele ich (chociaż ja i tak jestem zdania, że za dużo), jak widać są tu również ozdoby do paznokci i zestaw de stempelków z Essence :).
Pozdrawiam!
To "masło" czekoladowe będzie moje, uwielbiam wszystko, co czekoladowe ;)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować ten lakier do panzoocji :)
OdpowiedzUsuńMam ten krem Rival De Loop tylko w wersji na dzień i sobie chwalę :)
OdpowiedzUsuńświetny kuferek ;) gdzie kupiłaś?
OdpowiedzUsuńpowiedz mi, dezodorant z garniera sprawdzał się u Ciebie patrząc pod względem skuteczności w poceniu się?
Fajne to masło do ciała :)
OdpowiedzUsuń