niedziela, 28 października 2012

"Świąteczny" prezent od męża

Już dawno nie miałam nic nowego z TBS. Dzisiaj będąc na zakupach przypadkiem przechodziliśmy obok... I nie tylko mój wzrok przyciągneła świąteczna seria :) Szczególnie urocze były opakowania z Panem Ciastkiem, który niestety nie pachniał uroczo. Sklep opuściliśmy z malutkim masłem Cranberry joy. Pachnie bosko!


Miłej nocy,
Zwies

DIY update dzienne zdjęcie różu

Hej,
rano zrobiłam zdjęcie w świetle dziennym różu. Przyznaję, chciałam zrobić swatch, ale róż jest bardzo delikatny (taki też był w formie sypkiej ;) ). Jestem bardzo zadowolona z rezultatu.

Pozdrawiam,
Zwies

sobota, 27 października 2012

DIY prasowany mineralny róż

Hej,
ostatnio staram się przejść na jak najbardziej naturalną pielęgnacje, jak i kolorówkę. Niestety naturalna kolorówka to najczęściej sypkie proszki, dość niewygodne np. w podróży. Dlatego też już od jakiegoś czasu przymierzałam się do zrobienia własnego różu prasowanego.

W moich zasobach w chwili obecnej mam 1 róż - sypki EDM pink ribbon. Bardzo lubię ten kolor :)
Najpierw przygotowałam sobie pełno różnych składników. Przede wszystkim róż sypki i alkohol (w moim przypadku była to zwykła wódka), glicerynę, mikrosfery silikonowe (dostałam w gratisie w ramach zamówienia z kolorowka.kom), puste pudełeczko na róż. Ponieważ żal mi było różu, szczególnie biorąc pod uwagę, że prasowanie może się nie powieść, użyłam jedynie odrobiny. Dodałam małą miarkę mikrosfer silikonowych, następnie wymieszałam. Potem kropelka gliceryny i kilka kropel alkoholu. Całość pozostawiłam do wyschnięcia (a że w gorącej wodzie jestem kąpana, skorzystałam z ciepłego kaloryfera :D). Na ostatnim zdjęciu róż jest już po wyschnięciu. Podoba mi się! Jednakże pragnę zwrócić uwagę, że cała procedura jest dość droga - znaczy wymaga inwestycji ;) Gliceryna kosztuje około 3zł, za 200ml alkoholu zapłaciłam 7zł. Oczywiście obie te rzeczy nam zostają, ale nakład trzeba ponieść ;)

Pozdrawiam,
Zwies












piątek, 26 października 2012

Toksyczne ubranka

Hej,
przyznam szczerze, że moje zainteresowanie składnikami kosmetycznymi zrodziło się w momencie, kiedy zobaczyłam napis na opakowaniu żelu Vichy Bez parabenów - wtedy jeszcze nie wiedziałam co to parabeny i do czego służą :) Ciekawość zwyciężyła - czytałam coraz więcej i więcej :)
W końcu zmieniłam nieco pielęgnację, zanim zakupię produkt staram się czytać skład.

Wczorajszy post Podwojonej Sroki po raz kolejny poruszył we mnie tematykę odzieżową.
Dzisiaj znalazłam również czas, aby obejrzeć film, do którego link znajdziemy we wskazanym wyżej poście.

Film jest po angielsku, ale myślę, że naprawdę warto go obejrzeć. Poniżej to co ja zrozumiałam z filmu, oczywiście mogłam wszystko nie do końca dobrze zrozumieć, także tym bardziej zachęcam do obejrzenia.
W filmie zostaje przedstawiony m.in. przykład pracownicy sklepu H&M, która zaczęła odczuwać różne dolegliwości. Pracowała m.in. przy wykładaniu towaru. Ale to nie wszystko, w filmie zobaczymy również jak wygląda produkcja odzieży. Niejednokrotnie przy tej produkcji używane są substancje, które są zakazane w Europie, a jednak są używane do produkcji odzieży... Ludzie, którzy pracują przy produkcji odzieży sami mówią, że nikt nie jest w stanie pracować więcej niż 2 lata. Większość z nich cierpi na poważne choroby...
Ponadto już po wyprodukowaniu odzieży (przy produkcji używa się przy nich chlor, pestycydy czy formaldehydy) pakowane są w kontenery. Żeby było ciekawie oprócz chemii użytej przy produkcji, kontenery mogą być również zabezpieczone różnymi substancjami mającymi chronić przed robactwem.
W filmie zobaczymy jak w Hamburskim porcie niektóre kontenery są rozpakowywane. Zanim kontener zostaje otwarty badają toksyczność! Jeśli okaże się, że ilość substancji jest bardzo duża, ubrani w ochronne ubrania i maski pracownicy otwierają kontener. Niestety nie każdy port bada zawartość substancji szkodliwych :/ Nie wszystkie kontenery są też otwierane - te nieotwierane a przekraczające normy dostają w Hamburskim porcie czerwoną pieczątkę informującą o tym, że normy są przekroczone. I to wszystko. Dlaczego? Zgodnie z informacjami w filmie nie ma regulacji prawnych pozwalających uniknąć tych sytuacji.

Oczywiście mogłam nie do końca poprawnie zrozumieć cały film, ale obrazy, które są tam pokazane naprawdę pozostają w pamięci...
Nie lubię kupować używanych ubrań, ale przyznaję, że film poruszył mnie bardzo. Nawet jestem skłonna rozważyć ich zakup ;)

Myślę, że w tym temacie jest mój stary post:
http://kociejezyczki.blogspot.com/2012/05/tekstylia-godne-uwagi.html


Pozdrawiam,
Zwies

Yves rocher culture bio deo



Hej,
dzisiaj chciałabym wam przedstawić recenzję dezodorantu, który mam przyjemność testować już ponad miesiąc. Jest z serii Culture bio, ma certyfikat z Ecocertu. Zapach dość specyficzny. Wydaje się nienaturalny, mdły. Przyznaję, że nie zdobył mojego serca. Na początku stosowania odbiosłam wrażenie, że zmienił na mniej miły zapach potu. Co więcej, przynajmniej w moim odczuciu nie jest skuteczny. Za 50ml zapłaciłam w promocji około 11zł. Także wciąż szukam naturalnego skutecznego deo :)

Pozdrawiam,
Zwies

czwartek, 25 października 2012

Ostatnie dni na okazyjne zakupy!

Ostatnio na blogu jest bardzo Rossmannowo :) I dzisiaj też będzie! Za kilka dni kończy się miesiąc marek własnych. Szczerze zachęcam do zakupów :D Pewnie post wyjdzie mi długaśny, ale może jakoś przetrawicie  :)


Dlaczego chcę wam polecić marki własne Rossmanna? Nie, nikt mi nie płaci za reklamę :D
Po prostu sama chętnie sięgam często po ich produkty z bardzo prostej przyczyny - korzystnej relacji cena/jakość, jak również pod względem "składowym". Nie mówię tutaj nawet o produktach Alterra, ale pozostałych. Na pewno nie wszystkie składniki, są naturalne. Ponadto w porównaniu do kosmetyków z tej samej półki czy nawet z wyższych półek zawierają dużo więcej składników aktywnych. Również częściej niż w przypadku innych marek żele do mycia twarzy nie są oparte o SLS/SLES.

Mimo, że staram się ostatnio kupować kosmetyki naturalne kupiłam ostatnio również:
Synergen soft peeling - lubiłam dziada, mocny zdzierak (nawet bym powiedziała, że bardziej nadaje się do ciała aniżeli twarzy). Nie jest oparty na SLES/SLS. Ma parabeny. Cena w promocji za 100ml - 3,99zł
Rival de loop Pflegendes Gesichtswasser - też jeden z moich niezdrowych ulubieńców. W składzie ma dwa rzeczy, które mi się średnio podobają - Butylene Glycol, Sodium Hydroxide. Oba składniki w połowie składu. Nie jest to takie straszne, jeśli zwróci się uwagę na fakt, że większość toników półkowych na jednych z pierwszych miejsc ma Propylene Glycol :/
Dlaczego tego pana tak lubię? Trochę się pieni (nie wszyscy lubią), a mi nie przeszkadza :D Ma kwas salicylowy, moja skóra go toleruje, panthenol, jakieś ekstrakty. Generalnie mi nie szkodzi i kosztuje w promocji tylko 3,5zł/200ml! To naprawdę niedoceniany kosmetyk :D Nie nadaje się do oczu!

Co jeszcze z gazetki mogę wam polecić? Dużo:
  • wspominaną Alterrę na pierwsze zmarszczki (fioletowy kwiatek na opakowaniu), krem na dzień
  • Alterra Jojoba&Szałwia deo w atomizerze - ja lubię, muszę się właśnie po to wybrać :D
  • Rival de Loop Hydro Tagescreme/Nachtcreme - bardzo fajne kremy-żelki. Tanie, bogate w składniki odżywcze
  • Rival de Loop Hydro FeuchtigkeitsGel - oparte na alkoholu serum. Mam z nim związane bardzo miłe wspomnienia, jeden z moich pierwszych "kremów" na lato :)
  • Rival de Loop Pure Skin żel - fajny żel (zawiera alkohol) z drobinkami, opakowanie bardzo fajne, może służyć do mydła w płynie.
  • Mel Merio EDP niebieskie - bardzo lubię ten zapach, jest tani i niezwykle trwały (dostępne są też małe perfumetki). Obecnie nie używam.
  • Isana mydło w płynie - u mnie króluje Mango&Orange! Jego kolor pasuje mi do łazienki. :D Przeznaczony dla Tż (niestety nie udało mi się go przekonać do naturalnej pielęgnacji) i gości.
  • Isana różowy zmywacz - ma naprawdę przyjazny skład jak na zmywacz, słabo zmywa, ale coś za coś :)
  • Isana Med Arzt Seife Spezial - natłuszczające, lubię bardzo :)
  • Isana Gloss Shampoo - duża butla szara, jak używałam silikonów sprawdzał się najlepiej. Nawet w porównaniu do o wiele lepszych brandów.
  • Babydream! Tego chyba bardzo zachwalać nie trzeba :D
  • Facelle Waschlotion - stosunkowo ładny skład. Dziewczyny używają do mycia włosów, dla mnie niestety w tym zastosowaniu za delikatny.
  • Fusswohl wkładki odświeżające - super sprawa, szczególnie na lato, kupuję od kilku lat :D
  • Domol color proszek do prania - zaczęłam go kupować, ponieważ małe opakowanie starczało na długo i było lekkie. Piorę w nim cały czas, nie widzę sensu zamiany ;)



I chciałabym podziękować mistinguett za wyróżnienie "So sweet Blog Award". Gapa ze mnie i nie zauważyłam :(


Pozdrawiam,
Zwies :)

środa, 24 października 2012

Prawie naturalne mydełka Alterry

Hej,
jakiś czas temu miałam już mydełko z Alterry, oliwkowe, niestety kompletnie mnie nie zadowoliło. Po upływie czasu mogę stwierdzić, że najbardziej przeszkadzał mi w nim zapach. Korzystając z promocji zakupiłam dwa mydełka, oba są w użyciu, różane już się kończy.
No i muszę powiedzieć, że mogą być. Szału nie ma, ale źle nie jest. Na początku mydła mają dość intensywny zapach, w czasie stosowania przestaje być intensywny. Chyba nauczyłam się ich używać, ponieważ nie roztapiają się bardzo na mydelniczce. No i niestety (ale to chyba każde mydło tak ma) strasznie brudzą wannę. Cena w promocji około 1,6zł.
Jeśli spodoba się wam zapach, myślę, że warto przetestować.

Pozdrawiam,
Zwies

czwartek, 18 października 2012

Relacja prawie na żywo - nowy zapach Alterra już dostępny w Polsce!



Hej,
na kilka minut przed zamknięciem Rossmanna wybrałam się na zakupy. Zrobiłam szybki przegląd półek, i na końcu coś mnie podkusiło żeby zerknąć na zapachy. Aż ciężko mi było uwierzyć, ale na półeczce znalazłam nowy zapach Alterra Secret Garden. To już kolejny w mojej kolekcji. Zapach jest zdecydowanie bardziej jesiennozimowy. Niestety jeszcze nie zdążyłam go dokładnie przetestować. Kupiłam go promocji za niecałe 17zł. No nie mogłam go nie kupić :D



Pozdrawiam,
Zwies

Kosmetyk roku w swojej półce cenowej

Jakiś czas temu poszukiwałam jakiegoś naturalnego kremu w naprawdę niskiej cenie. Chciałam coś na już, dostępnego w bezpośredniej sprzedaży detalicznej. Bez przekonania nabyłam Alterra Erste Fältchen Tagescreme, czyli krem na dzień na pierwsze zmarszczki. Moja skóra jest mieszana w kierunku suchej, ostatnio stała się dość wrażliwa, źle reaguje na bardziej treściwe produkty.


Dlaczego pisze o nim kosmetyk roku?

Zalety:
  • Przede wszystkim niesamowite nawilżenie - naprawdę zauważalny efekt "napompowanej skóry". Skóra robi się gładsza, nawilżenie w porównaniu z innymi kremami (nawet górnopółkowymi) jest niesamowite.
  • Bardzo dobrze służy mi nałożenie większej ilości kosmetyku - skóra reaguje dobrze, nie zauważyłam większej ilości zaskórników, czy jakiś innych problemów.
  • Cena! 50ml kosztuje prawie 12zł, mi starczył na mniej więcej miesiąc, ale zużywałam go dużo, stosowałam również na dekolt.
  • Mała poręczna tubka - sterylność i wygoda.
  • Masa fajnych składników: olej sojowy, oliwa, gliceryna, olej z pestek winogron, masło shea, olejek z dzikiej róży, olej arganowy, kwas hialuronowy, ekstrakt z winogron, ekstrakt z dzikiej róży, koenzym Q10, ceramidy, olej słonecznikowy, witamina E, witamina C.
  • Dość gęsty, w miarę szybko się wchłania.


Potencjalne wady:
  • Zapach - mi się bardzo spodobał i go lubię, ale jest dość mocny i wyrazisty jak na krem do buzi. Zapach różany z charakterystyczną nutką dla kremów Alterra (kto miał np. tonujący na pewno zauważy podobieństwo).
  • Zakrętka a nie klapka :) Mi nie przeszkadza.
  • Alkohol w składzie - generalnie wiem, że jest tłum ludzi, którzy po prostu nie chcą produktów z alkoholem. Boją się wysuszenia etc. Ja jestem zdania, że produkty z alkoholem nie są takie najgorsze, oczywiście z jakąś sensowną ilością ;) 
Tubka na zdjęciu to już moja druga. Czuję, że ten krem na długo u mnie zagości. Dość treściwy, stosuję na dzień i na noc i pod oczy :)

Pozdrawiam,



niedziela, 14 października 2012

Alverde 5 in 1 Zahncreme Nanaminze


Hej,
bardzo chciałabym Was przeprosić za moją nieobecność. Ostatnio trochę chorowałam no i doszło jeszcze kilka spraw, które utrudniły mi blogowanie.
Moja głowa aż huczy od pomysłów, ostatnio przyszła do mnie duża paczka z kolorowka.com :D a tam pełno cudnych produktów. Mam nadzieję, że uda mi się w niedługim czasie nadrobić zaległości :)


Dzisiaj mam dla Was recenzję produktu, który już jakiś czas u mnie gości, czyli pasta do zębów z Alverde. Kosztowała mnie około 8zł, zakupiłam ją w Austrii. Tubka mieści 75ml. Opis producenta zachęca do zakupu, pasta ma nam pomóc w profilaktyce. Generalnie zapowiadała się bardzo ciekawie. Ciężko mi się wypowiedzieć co do ochrony przed próchnicą, ponieważ pastę trzeba by testować zdecydowanie dłużej. Certyfikat jest, produkt jest wegański, skład bardzo przyjemny. W praktyce trochę gorzej, pasta wydaje się być bardzo delikatna, nie podrażnia, przy myciu powstaje dużo piany. Często po umyciu mam wrażenie, że zęby nie są umyte dokładnie, ponawiam mycie, przez co pasta jest mało wydajna. No i niestety pasta na pewno nie da nam mocnego miętowego oddechu. Czy można określić ją jako bubel? Myślę, że nie do końca - na pewno znajdą się osoby, którym będzie pasować. Ja moją tubkę na pewno zużyję do końca, jeszcze nie wiem czy kupię ponownie.

Miłej niedzieli,
Zwies

niedziela, 7 października 2012

Ostatnie minuty konkursu!

Zaproszam do wzięcia udziału w konkursie u Naturalnie:
http://ania-recenzuje.blogspot.com/2012/09/konkurs-dla-widzow.html

Pozdrawiam,
Zwies

poniedziałek, 1 października 2012

Koci drobiazg od Bath&Body Works

Hej,
od piątku Bath&Body Works jest w Złotych Tarasach, od soboty również w Galerii Mokotów w Warszawie. Jako, że dzisiaj byłam w pobliżu musiałam wstąpić. Nie ukrywam, mnogość kolorów, produktów mnie przytłoczyła. Wielkość sklepu również - spodziewałam się malutkiego butiku, a tymczasem lokal jest duży :)


Nie miałam czasu na rozeznanie poszczególnych produktów, ale jak już zobaczyłam pilniczek to musiałam go zakupić ;) No nie dało się po prostu wyjść bez niego ze sklepu:


Pilniczek jest w kształcie kotka, co więcej ma narysowane kontury i obróżkę z trzema różowymi dżetami. Ujęło mnie to maleństwo. Z drugiej strony znajdziemy lusterko:


Lusterko raczej nie wygląda mi na szklane - dlatego też je kupiłam :) Taki gadżet kosztuje 4,99zł.
Bardzo się cieszę z tego zakupu - uwielbiam papierowe pilniczki (jakoś ani metalowe ani szklane mi nie pasują), już jakiś czas szukałam pilniczka w fajnym kształcie no i lusterko :) .
Z tego co się zauważyłam pilniczki są również dostępne w innych kształtach.

Jeśli chodzi o Bath&Body Works pierwsze wrażenie bardzo dobre, niestety nie patrzyłam jeszcze na składy. 

Miłego wieczoru!