niedziela, 27 maja 2012

Oczarowana zapachem serii shea :) + białoróżowy Babydream

Jak zapewne pamiętacie, już jakiś czas temu wpadła w moje ręce kosmetyczka wypełniona kosmetykami L'Occitane z serii masło shea. Części produktów jeszcze nie używam, na razie w fazie testów są następujące produkty:

Balsam do ciała zawierający 15% masła shea i krem do rąk z 20% masła shea.

Masło shea można polecić każdemu (nawet dla niemowlaków czy alergików), ma szeroki wachlarz zastosowań a także godne uwagi działanie :) Zachęcam do poszperania w necie. Nie chcę kopiować, ponieważ bardzo cenię czyjąś pracę :) Masło nazywa się inaczej masłem karite. Stuprocentowe można z łatwością kupić w sklepach z półproduktami kosmetycznymi.

Przechodząc do samego produktu - bardzo podoba mi się zapach całej serii. Jest taki nostalgiczny, lekko pudrowy z miłą słodyczą :) Raczej należy do tych cięższych zapachów, ale jednak nie przytłacza.

Składowo niestety nie zachwyca. Prócz wielu fajnych i odżywczych składników znajdziemy takie ziółka jak parabeny (balsam) czy silikony (zarówno krem do rąk jak i balsam) czy składniki ropopochodne np. C13-14 Isoparaffin (krem do rąk i balsam).

Jeśli chodzi o balsam - nie mam większych zastrzeżeń co do nawilżania. Przy czym moja skóra poza twarzą i rękoma nie jest wymagająca, raczej się nie przesusza. Nie podoba mi się za to opakowanie, chociaż wizualnie piękne, ale mało użyteczne - jest dość twarde, ciężko jest wydobyć produkt z opakowania. Podejrzewam, że przy końcu będzie trzeba przeciąć je na pół.

Przechodzimy do kremu do rąk. Opakowanie udaje metalowe, ale to złudne wrażenie - jest takie jak niemal każde opakowanie na pastę do zębów. W przypadku kremów do rąk wolę "zatyczki" a nie zakrętki. Jednak i tutaj opakowanie zdobywa kolejny plus - nakrętka ma kanty, dzięki czemu łatwo ją odkręcamy i zakręcamy. Wiem, że ten krem ma wiele zwolenników, ale mi jakoś nie podszedł. Może za mało go używam, albo zbyt rzadko. Zaraz po nałożeniu na ręce, ładnie się wchłania - nie tworzy tłustej warstwy. Bezpośrednio po nałożeniu udało mi się bez problemu otworzyć butelkę z sokiem :) Niestety jak tylko umyję ręce przy stosowaniu tego produktu potrzebuję nałożyć kolejną warstwę, ponieważ mam wrażenie suchości rąk. Nie przy każdym kremie odczuwam taką potrzebę. Być może o wiele lepiej sprawdziłby się w zimie, ciężko jest to ocenić bez testów ;)
Mała tubeczka jest bardzo mobilna i nie zajmuje dużo miejsca.

Oczywiście produkty zużyję, pozachwycam się zapachem i opakowaniami. Raczej nie kupię ponownie. Czasami fajnie jest kupić takie dość wysokopółkowe produkty. Można się nacieszyć i dojść do wniosku, że za niższą cenę kupi się nawet o wiele lepsze :)

Ponieważ był to mój jedyny kremik do rąk, a potrzebowałam wspomagacza nabyłam kolejny kremik babydream:

Kupiłam babydream extrasensitive Pflegecreme. Kosztował 5,99zł za 100ml. I jestem zachwycona. Podpasował mi nawet bardziej niż Babydream natural Pflegecreme. Opakowanie cudne (ten uśmiechnięty bobas mnie rozbraja :D), zamykane na wygodną w użyciu klapkę. Na opakowaniu znajdziemy informację, że krem został przetestowany i jest polecany przez Niemiecki związek ds. Alergii i Astmy. Ponadto kremik ma również wysoką ocenę w Oeko-test. Co więcej? Otrzymał w roku 2010 tytuł superprodukt nadawany przez miesięcznik "Mam dziecko" (w ogóle doczytałam, że cała linia dla dzieci babydream otrzymała ten tytuł - klik). Zawiera panthenol - 4% (nie wiem, czy to aż, ale nie narzekam) i kolejny z moich ulubieńców olejek ze słodkich migdałów (niestety jest niżej w składzie niż panthenol). Olejek jest zalecany na rozstępy, podrażnienia skóry no i oczywiście znajduje zastosowanie w pielęgnacji niemowląt. Sam olejek nabędziemy również w aptece. Krem ma kremową konsystencję :) Zapachu rzeczywiście nie ma. Nie jest tak bardzo lejący się jak babydream natural. Wchłania się bez pozostawiania tłustej warstwy. Pozostawia długotrwałe nawilżenie, nie znikające nawet po umyciu rąk. Używam jako kremu do rąk i balsamu. I znów z uporem maniaka polecę go jako towarzysza podróży, szczególnie samolotem :D 100ml - idealny jako krem do rąk i balsam. Jeszcze nie testowałam w roli kremu do twarzy. 
A co do samej serii babydream - już nawet mąż się mnie pyta, czemu kupuję kosmetyki dla dzieci :D
No co ja zrobię, że mają o wiele lepszy skład niż te dla dorosłych ;) Cena również nie przeraża, nawet przy hurtowym zużyciu :)
Zdecydowanie lubię takie kosmetyki - tanie, łatwo dostępne i przede wszystkim skuteczne.


3 komentarze:

  1. ha, wiesz jak się ucieszyłam pisząc ten post ? Teraz chcę wykombinować fajniejsze zdjęcie na górę ale gimp mi się nie wczytuje

    OdpowiedzUsuń
  2. kolejna świetna recenzja, uwielbiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się kiedyś skusić na krem do rąk z L'Occitane- zawsze chciałam wypróbować.

    OdpowiedzUsuń