niedziela, 22 kwietnia 2012

Malibu i werbena - spełniamy marzenia, czyli mini haul zakupowy

Kilka dni temu zauważyłam, że mój biały dezodorant z Alterry się kończy. Nawet jeśli znajdę odpowiedni dezodorant lubię zmieniać. U mnie najlepiej sprawdzał się zielony dezodorant z Alterry w atomizerze. Kosztuje około 13zł, starcza mi na około 40dni. Ze względu na pojemność (75ml) i cenę nie traktuję go jako opłacalnego. Natomiast biały dezodorant niestety jest dość słaby - chociaż muszę przyznać, że ostatnio nawet daliśmy radę żyć z sobą :) 
W związku z powyższym wciąż szukam mojego ideału, dlatego bardzo się ucieszyłam jak na stronie rossnetu znalazłam dezodorant z certyfikatem Ecocert. Niestety chyba nie jest on dostępny w każdym Rossmanie. Nie wiem 
z czego to wynika i na jakiej zasadzie oparty jest podział produktów dostępnych w sklepach tej sieci, ale w jednych produktów jest więcej w innych natomiast asortyment jest dość ograniczony.

Polowałam, polowałam no i w końcu znalazłam moje cudo, a mianowicie Garnier mineral bio:

Do wyboru są 3 zapachy, ja wybrałam kokosowy i wiecie co? On pachnie .... Malibu! Nawet chciałabym powiedzieć, że on pachnie zupełnie tak samo - zawiera alkohol i mleczko kokosowe, więc nie jest to duże zaskoczenie :) Nie wiem, czy się klei, bo jeszcze nie miałam przyjemności go użyć. Nie wiem również jak ze skutecznością. Wiem tylko, że zapach jest boski!

Skład również niczego sobie:

Cena 7,89zł/50ml. Obecnie jest promocja, cena standardowa 10,99zł.

A wiecie co mnie najbardziej zdenerwowało w sklepie? Że praktycznie wszystkie sztuki były zmacane :/ Kulki były mokre!

Wychodząc z galerii ujrzałam sklep L'Occitane i oczy kota Shreka do męża :) W razie czego na swoją obronę mam to, że sam mnie tam zaciągnął. Uwielbiam ten sklep, jego wygląd, produkty, ceny z lekka nie na moją kieszeń. 
O zakupie jakiegoś produktu marzyłam już dawno i w końcu korzystając z dni Glamour mam swoje upragnione mydełko. Podejrzewam, że trafię tam jeszcze jak będą wyprzedaże.
Oto moje cudeńko Nawilżające Mydło Shea - Werbena:

Mydełko z masłem shea (na które też cierpię :) ) o zapachu werbeny. Czemu werbeny? Bo czytałam i czytałam, że to taki cudny zapach no i tak wyszło :)

Do mydełka dostałam próbkę szamponu (skład fajny i niefajny - ma PEGi):

Co do składu mydełka wydaje się przyjemny:

Jak widać zawiera również inne olejki, m.in. ze słonecznika.

Kosteczka jest mleczna i trochę odrapana (na pewno nie jest to wina upadku, ale jakiejś nierównej formy - jest jej więcej niż mniej):



Nie mogę się doczekać testowania :) Mam zamiar używać go do ciała, do buzi przynajmniej na razie pozostanę wierna Białemu Jeleniowi.
Koszt kosteczki 100gram to 16zł, ja korzystając z 15% rabatu zapłaciłam 13,6zł.

Zakupy strasznie mi się podobają i naprawdę sprawiły mi niesamowitą radość :) Mam nadzieję, że produkty mnie nie zawiodą.



2 komentarze:

  1. Ja też uwielbiam L'Occitane. Ostatnio nawet szarpnęłam się (to znaczy mój Ukochany przyszły Mężuś się szarpnął :D) na kremik z Angeliką. Jest cudowny!
    A skąd jesteś? (jestem ciekawa gdzie masz nasz ulubiony sklep :)
    pozdrawiam
    ruda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupowałam w Reducie (waw), ale ciężko mi powiedzieć, że to mój ulubiony sklep :) Mimo, że podoba mi się L'Occitane to głównie oglądam produkty na stronie internetowej. Może ze względu na ceny. Brawa dla przyszłego męża :) Mój w sumie czasami też mnie bardziej zachęca niż zniechęca. Ale jakoś stos kremów do zużycia (z którymi niestety walczę i walczę i zużyć nie mogę ;) ) zniechęca do dalszych zakupów.

      Usuń