czwartek, 5 kwietnia 2012

Kilka odkryć wartych uwagi :)

Mam dzisiaj strasznie dużo do napisania :D
Poruszę trzy zagadnienia, które dzisiaj zwróciły moją uwagę. 

1. Recykling opakowań po kosmetykach

Nie wiem jak wy, ale ja często zostawiam opakowanie, bądź też część opakowania po kosmetykach. Ku mojemu zdziwieniu przydają się bardzo często. Przykładowe zastosowania:

  • małe opakowania po tonikach, żelach, kremach - świetnie sprawdzają się podczas podróży, są idealne do małych porcji kremów, są wygodniejsze niż gigantyczne butle. Ja przykładowo wykorzystuję małe opakowanie Airless po jakiś żelu do przygotowania żelu do mycia buzi. Również używam np 30ml opakowania po lotionie na hydrolat oczarowy. Jest to o wiele wygodniejsze niż korzystanie z mojej gigantycznej 500ml butli :) No i koniecznie na mieszanki kremów. Poza tym malutkie opakowania są po prostu urocze.
  • większe opakowania po kremach - wykorzystuję np. do przygotowania domowego peelingu cukrowego.
  • pompki - często zdarzają się produkty, do których nie można kupić opakowań uzupełniających jak np. białe żele do higieny intymnej Ziaja. Staram się je pozostawiać. Przykładowo te z Ziaji można wykorzystać do żeli pod prysznic z Ziaji, czy też po przyjęciu idealnie pasują do szamponu z Yves Rocher- i dzięki temu oszczędzamy 3,5zł (tyle właśnie kosztuje firmowa pompka a korzystanie bez niej jest mało wygodne).
  • atomizery - np. po zielonym dezodorancie alterry. Uwielbiam go! Używam m.in. do olejowania :) Można wykorzystać również do hydrolatów.
  • pojemniki po pudrach sypkich, odżywce do paznokci - sama dysponuję maleńkim pudełkiem po pudrze sypkim i trzymam go właśnie na kolejny puder, który np. będzie w bardzo dużym opakowaniu. Buteleczkę po lakierze można wykorzystać np. na olejek alterry i używać go do paznokci.
Wychodzę z założenia, że zawsze to mogę wyrzucić. No i nie ukrywam, że takie podejście pozwala wiele zaoszczędzić, szczególnie jeśli lecimy samolotem i jesteśmy skazani na małe buteleczki. Miniaturki produktów czasami bywają tak drogie nawet jak cały produkt, a same buteleczki też są drogie i często są delikatniejsze niż opakowania standardowych produktów.

Część mojego zestawu:

Wczoraj mi się skończył krem do rąk, ale wpadłam na pewien pomysł. Nie przepadam za balsamami i usilnie od kilku miesięcy próbuję zużyć balsam Neutrogeny. Ponieważ nie mam zamiaru, taszczyć gigantycznej butelki z pompką 
w roli kremu do rąk umieściłam za pomocą strzykawki balsam w malutkiej tubce po żelu do mycia twarzy:

Dzięki temu zużywam zapasy i jednocześnie mam maleńką tubeczkę, która nie zajmuje dużo miejsca. :D

2. Ciekawe artykuły

Na ostatnich zakupach zabrałam ze sobą z Drogerii Natura magazyn Natura. I chciałabym was również zachęcić do przeczytania dwóch artykułów z numeru 1(5) 2012. Mianowicie chodzi o "Ile jest natury w tzw. kosmetykach naturalnych" i "Mniej, czyli lepiej". Pierwszy z wymienionych odnosi się do kosmetyków naturalnych. Ja chciałabym 
w nim zwrócić szczególną uwagę na opis składników na które warto uważać i tych, które są dobre i naturalne. Ten artykuł podsumowałabym jako taką pigułkę wiedzy o składnikach, którą warto posiadać. Drugi artykuł pertraktuje o minimalizmie. Bardzo ciekawy. Zachęcam do czytania!

Magazyn otrzymamy bezpłatnie w Drogerii, bądź też być może niedługo będzie dostępny na stronie internetowej (niestety w chwili obecnej dostępny jest starszy numer).

3. MIYO, MIYO i jeszcze raz MIYO

Wczoraj zakupiłam jeden matowy cień MIYO i muszę powiedzieć, że pigmentacja i konsystencja powaliła mnie na kolana. Jeszcze nie wiem jak z trwałością, ale muszę powiedzieć, że tak napigmentowanych cieni jeszcze nie miałam w rękach. Mam nadzieję, że zachwycą mnie nie tylko pod względem pigmentacji. Są bardzo tanie, nawet 
w porównaniu do Inglota.

Nom i przez to wszystko pognałam i dzisiaj do Jasminu, ale innego, ponieważ niestety we wczorajszym cienie były dość przebrane i było odcienia, który mnie zaintrygował.

Ostatecznie przytaszczyłam:

  • Jasno różowy matowy cień 3g/5zł
  • Jasny róż coś między koralem a brzoskwinką - również mat. 5g/8zł
  • Niebieski sypki cień - kolejny Gratis ;)
Suma sumarum tak prezentuje się moja obecna kolekcja MIYO:

Nie otwierałam cieni sypkich, ale matowe cienie i matowy róż niesamowicie mi przypadły do gustu. Jedyne co mnie trochę razi to mało estetyczne naklejki na opakowaniach. Mam ochotę je zdrapać. No ale za tą cenę potrafię im to wybaczyć.

Poniżej otwarte pudełeczka. Światło trochę lepsze niż wczoraj:

Na stronie producenta również możemy poglądowo się przyjrzeć cieniom i innym produktom: Cienie pojedyncze, róże. Cienie i inne produkty można bez problemu przetestować w sklepie - są testery :) Co więcej ułożenie produktów jest bardzo przyjazne - bez problemu odnajdziemy na nim testowany przed chwilą odcień.
TOXIC - pastelowa zieleń, na oku wygląda bardzo żywo. VANILLA - bardzo delikatny matowy róż. Niestety ciemniejsze cienie w odcieniu różu albo były już za ciemne albo perłowe/z drobinkami. Perłowe/z drobinkami mają 
o wiele gorszą pigmentację.

Róż jest idealny do mojej bardzo bladej skóry i sądzę, że krzywdy (przynajmniej tym odcieniem) nie da sobie zrobić.

No i niesamowicie podoba mi się nazwa cieni pojedynczych - OMG! Eyeshadows "I'm single and colourful". Opakowanie przypomina mi trochę Catrice - prawdopodobnie przez ostre krawędzie i przeźroczysty spód.
Dostępne są również paletki z 3ma cieniami, 4 różne kompozycje. Niestety połączenie odcieni niezbyt przypadło mi do gustu.
Produkty MIYO strasznie przypadły mi do gustu. Mam nadzieję, że po kilku testach również wypadną równie pozytywnie.


Mam nadzieję, że ktoś dotarł do końca wpisu :)








3 komentarze:

  1. nie mialam jeszcze nic z miyo chyba (chyba bo usiluje sobie przypomniec czy lakier mam z ich firmy czy tez nie) - cienie wygladaja na fajnie napigmentowane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są bardzo napigmentowane :) Pierwszy raz w życiu mam tak napignetowane cienie. I bardzo ładnie się blendują, nie są takie sztywne :)

      Usuń
  2. o i nie ma weryfikacji obrazkowej!:)

    OdpowiedzUsuń